piątek, 13 listopada 2009

Nowa fala!

Doczekałem się. Od paru dni mam dostęp do Google Wave, ale dopiero dziś mam okazję trochę mocniej go potestować. Wrażenia pozytywne, choć myślałem, że od razu pojawi się więcej dodatków. W tej chwili można pobawić się Sudoku (niestety z reklamami), mapami Google, rozmowami wideo czy konferencją głosową. Można też zrobić prostą sondę: tak, nie, nie wiem. Poza tym niewiele.

Oczywiście działa rdzeń usługi, czyli edycja wszystkiego co możliwe w locie, bardzo wygodnie odpowiadanie na wypowiedzi innych, ale do wszystkiego tego się trzeba przyzwyczaić. Wave byłby świetnym rozwiązaniem do komentarzy blogowych. Nie trzeba pisać komu się odpowiada, do czego się nawiązuje, po prostu się to robi. Istotne jest też to, że żaden wątek rozmowy, jeśli można tak o Fali mówić, nie ginie. W każdym momencie można wygodnie do niego nawiązać. Praktycznego zastosowania jeszcze nie znalazłem, ale myślę, że wkrótce będzie okazja.

Trudno oceniać interfejs, nie wiedząc jak dokładnie będzie się Falę wykorzystywać. Sposób organizacji „nasłuchiwanych” Fal też jest trudny do ocenienia. Nie ma w nim nic rewolucyjnego, ale może właśnie takie menu będzie najwygodniejsze. Każdemu folderowi można przypisać kolor, ale określa on tylko etykietę, a mógłby tło całej fali, która w takim folderze się znajduje. Oczywiście nie mogło się obejść bez tagów i mam nadzieję, że staną się one kluczowe.

Póki co Wave ma raczej więcej wad niż zalet. Działa powoli, szczególnie w moim zasyfionym Firefoksie. Nieco lepiej wygląda to w Chrome, ale też pozostawia wiele do życzenia. Wyraźnie brakuje dodatków, które mogą stać się największą siłą Wave'a. Na ten moment nie ma też możliwości zmiany jakichkolwiek ustawień. Pojawi się ona później. Podobnie jak możliwość zamieszczania załączników i zapewne wiele funkcji, których nie jestem świadom.

Sądzę, że Google Wave na początku najwięcej kłopotu sprawi Tweeterowi. Myślę, że będzie się świetnie nadawał do mikroblogowania, w dodatku dając możliwość wątkowania i łatwego odnoszenia się do zamieszczonych treści. Z czasem zacznie przejmować rolę maila w komunikacji nieformalnej. Długo natomiast nie wyprze go w kontaktach biznesowych, podobnie nie da sobie rady z komunikatorami internetowymi, przynajmniej dopóki nie będzie działał błyskawicznie.

środa, 2 września 2009

Trudności z mobilizacją

Szlag trafił regularność w pisaniu na tym blogu. Postaram się poprawić, choć co z tego wyjdzie — nie wiem. Wszystkie linki, które zapisałem sobie jako warte odnotowania tutaj, zdezaktualizowały się. Z lenistwa nie chciało mi się o nich pisać. Żeby całkiem ich nie stracić, po prostu podam je tutaj bez zbędnego komentarza.

czwartek, 23 lipca 2009

Google Fight

Wracam po długiej przerwie spowodowanej walką z pracą magisterską. Wyposażony jestem w nową wiedzę o pozycjonowaniu, ale się nie podzielę ;P Chcę natomiast pokazać Wam zabawną aplikację, która ułatwia prowadzenie popularnych Google Fights, czyli pojedynków słów kluczowych pod względem liczby wystąpień w Google. Działanie Google Fight trzeba zobaczyć na własne oczy. Niestety jest duży problem z polskimi znakami, co jest dużym minusem.

czwartek, 11 czerwca 2009

Guess who

Post mało ambitny, ale ostatnio wiecznie brakuje mi czasu, a może po prostu tracę go w innych miejscach. Na jakimś blogu znalazłem ciekawe zdjęcie.
Zgadujcie, bez zaglądania w źródło, kto to. :)

sobota, 30 maja 2009

Google Wave

W czwartek Google zaprezentował swój nowy projekt — Google Wave. Ma to być zupełnie nowe podejście do komunikacji, łączące jej najważniejsze obecnie sposoby — e-mail, instant messaging (komunikatory) i współpracę nad dokumentami. Szum medialny zrobił się na miarę Google, a nazwa produktu w czwartek była 6. najczęściej wyszukiwanym hasłem. Niestety konkretna data premiery nie została jeszcze ogłoszona. Można zapisać się na powiadomienie na stronie Google Wave.

Powstaje pytanie, jak nowa usługa zostanie przyjęta. Na pewno odpowiednio prowadzony PR, czwartkowy teaser pomogą w zdobyciu popularności. Jak chyba każda usługa Google, Google Wave też znajdzie rzeszę użytkowników, jednak nie jestem pewien, czy stanie się rewolucją w komunikacji, tak, jak zapowiada to Google. Ma po temu wszelkie predyspozycje, ale reakcja społeczeństwa nigdy nie jest w 100% przewidywalna. Dla mnie na pewno największą wadą będzie przywiązanie do przeglądarki. Do komunikacji wolę wykorzystywać samodzielne programy. Najlepiej widać to przy poczcie elektronicznej — korzystanie z jakiegokolwiek WebMaila jest dla mnie ostatecznością, nawet jeśli jest tak rozbudowany, jak GMail.

Ogromną zaletą może okazać się otwartość platformy i rozbudowane API. Dzięki temu niezależni programiści będą mogli wykorzystywać i rozwijać Google Wave i myślę, że można dość szybko spodziewać się stworzenia dedykowanej aplikacji, chyba że większość uzna to za bezcelowe.

Gdy zastanawiam się nad osobistym wykorzystaniem Google Wave, na myśl przychodzi mi przede wszystkim wymiana informacji w firmie, tak jak w tej chwili wykorzystywane są do tego Google Docs. Google Wave może pełnić funkcję ogromnej interaktywnej tablicy, na której będziemy umieszczać najważniejsze wewnętrzne informacje, polecenia i prawdopodobnie treści na rozluźnienie w czasie przerwy w pracy.

Z chęcią zobaczę Google Wave w akcji. Mimo ograniczonego entuzjazmu, czekam z niecierpliwością.

czwartek, 21 maja 2009

Trochę statystyki

Serwis Newsfactor podaje trochę informacji na temat podziału rynku wyszukiwarek w kwietniu. Niestety dane dotyczą tylko Stanów Zjednoczonych.

Liczba zapytań do głównych wyszukiwarek wzrosła w kwietniu o 3% do 14,8 miliarda. Udział Google wyniósł 65% i miał dynamikę większą niż rynek, ok. 4%. Następne miejsca należą do Yahoo! i Microsoftu, odpowiednio 20,4 i 8,2%. U nas proporcje te kształtują się jeszcze bardziej korzystnie dla Google — ponad 85% zapytań kierowanych jest bezpośrednio do Google, a dodatkowo ponad 10% jest obsługiwanych przez Google w sieci wyszukiwania (np. wyszukania na Interii).

Gdzie są pieniądze?

Nikt, nawet Google, nie prowadzi biznesu charytatywnie. Wzrost liczby wyszukań powinien się przekładać na rosnące przychody reklamowe, a co za tym idzie zysk. Na tym polu nie jest jednak tak dobrze. Chociaż przez ostatnie 2 lata liczba zapytań wzrosła o 68%, to liczba kliknięć w linki sponsorowane zaledwie o 18%. Ta sytuacja nie może Google cieszyć.

Poznać przyczyny

Przyczyny tych niezadowalających wyników zostały ustalone — odsetek zapytań, do których udaje się dopasować reklamę w tym samym czasie spadł z 64 do 51 procent. Nie wyjaśnia to różnicy całkowicie, ale przynajmniej w znacznej części. Gdzie leży praprzyczyna? Internauci wraz z rosnącym doświadczeniem zadają coraz „trudniejsze” pytania. Kwerendy do Google stają się coraz dłuższe, przez co reklamodawcy nie są w stanie ich przewidzieć i dopasować swoich przekazów. Długi ogon staje się coraz bardziej godny uwagi.

środa, 20 maja 2009

Google Ad

Niezła reklama Google, a może telefonu z dostępem do Internetu. Ciężko ocenić.